poniedziałek, 22 lutego 2016

Pierwsze naśladownictwo, do którego się przyznaję

Rozmiłowałam się w antologiach. Za sprawą czytanej przeze mnie obecnie „Strofy o porach roku” przypomniały mi się utwory Kazimierza Wierzyńskiego otwierające jego debiutancki tom „Wiosna i wino”, do którego właśnie w tej chwili odsyłam.

Niezwykle melancholijny ten miesiąc. Melancholijny, jeśliby przyrównać go do pozostałych… A ja staram się oduczyć niewdzięcznego nawyku porównywania: siebie do innych, mojego życia do żyć innych, mojej ciszy do nie mojego śmiechu. To trudne, ale racjonalne. Każdy ma jedną historię. Choć wydaje się, że zawsze ktoś ma lepiej, dla przeciwwagi miliardy ludzi zawsze mają gorzej. Żadne to jednak pocieszenie, ot zwykła właściwość wszechświata. Dlatego po raz setny trzeba robić swoje. Bo nagroda też będzie tylko twoja, Drogi Czytelniku.

(fotografia autorstwa Carmine De Fazio)

Więc, porównując już po raz ostatni (albo przynajmniej jeden z ostatnich), mimo wszystko wybieram Kazimierzowski pierwowzór. I czekam na zieleń.


Naśladownictwo z „Zielono mam w głowie”


Szarości mam w sercu i ból w nim dudniący
ilekroć coś ze snu mnie raczy wybudzić.
Pod wiecznie niezmiennym niebem trwam niechcący,
czekając przez życie i stroniąc od ludzi.

A pragnę kochankiem świata stać się, co się
upajać, upijać i wiosną, i winem
potrafi, co słocie śmiechem gra na nosie,
i co zamiast smutkiem - człowiekiem być winien.


02.
‘16

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz