sobota, 20 stycznia 2018

„Czerpać z tradycji…

…żyć dla przyszłości” to motto mojego liceum, które ostatnio przypomniało mi się znikąd, a którym chętnie posłużyłabym się, gdybym miała komuś poradzić cokolwiek w kwestii pisania.


Krzysztof Kamil Baczyński
Elegia o ... [chłopcu polskim]

Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pekło?
20. III. 1944 r.


Elegia o … [chłopcu poczętym]
                                   Z K. K. Baczyńskiego

Będą płakali, syneczku, przez ciebie ciężkimi łzami,
będą krzyczeć Najwyższemu, że są dziećmi oni sami.
Nie wydarzy się, co miało w młodości mieć miejsce swoje.
Cała młodość ich beztroska odtąd ma być gorzkim znojem.
Połowiczna złość w nich będzie nawet po dwudziestu latach,
mimo że twa młodsza siostra bardzo chciała tego brata.
A w dzieciństwie będziesz słyszał, że niechcianym byłeś błędem.
Zamiast matki – żona tobie kołysanki śpiewać będę.
Przekreśliło wszelkie plany na to, by się nie połączyć
przymuszenie, by po latach w twoich ujrzeć własne oczy.
Przekreśliło wielką przyszłość niewspółmiernie małe dzieło.
To najgorszy był upadek czy to serce bić zaczęło?



01.
‘18

sobota, 6 stycznia 2018

O bieli, gołębiu, poezji i macierzyństwie

Mieliśmy za zadanie napisać na nowo „wiersze” anonimowych autorów. Powieliłam pierwszy wers. Tak wyszło.


Kłęby obłoków jak rozstrzępione pióra

Kłęby obłoków jak rozstrzępione pióra
jawią się niknące ponad pagórami.
Gdzieś dźwięczy godzina nie wiadomo która.
Przedostatni goniec niósł radość. I zamilkł.

Szafir błyska bielą, tą bielą dziewiczą,
co ciebie na zawsze będzie przypominać.
Już nawet poeci nie łkają, nie krzyczą,
mija bezimienna kolejna godzina.

Wiem, że  nie istnieje już powrotu droga
i, że, co umarło, zmartwychwstanie w piśmie,
lecz co, jeśli biel ta już nigdy nie błyśnie?

Co jeśli i ona nie dotrze do Boga?
Poezja – jak matka – nadziei znamiona
przyniesie potomnym czy zrodzi i skona?



12.
‘17