środa, 30 września 2015

Ćwierć kroku

Znowu się zakochałam. I znowu w Polaku. Może bywam naiwna, ale ileż w tym narodzie piękna! Bo czyż twórczość, lub nieco szerzej – czyny, nie determinuje tego, kim jest autor?

A wyżej wspomniany autor jest dwudziestojednoletnim Poznaniakiem, pod pseudonimem Fismoll skrywającym Arkadiusza Glenska. Ledwie skończył szkołę, a jego drugi album z fantastyczną muzyką już doczekał się publikacji. I jak tu nie wpaść w kompleksy? Albo w zachwyt? Szczególnie polecam utwory „Herbs overblown” tudzież „Flowering”. I chyba jednak wybieram zachwyt. Choć rzadko kiedy z samego zachwytu może zrodzić się coś nowego. A o to przecież chodzi. Dlatego bardzo nie lubię momentów stagnacji, nie lubię zatrzymywać się, bo wiem, że innych i tak ledwie widać na horyzoncie. Trzeba dawać sobie czas (na wszystko, również bezczynność), ale nie potrafię, myśląc o tych, których podziwiam, przynajmniej raz na jakiś czas nie zadać sobie pytania:


Ja na przykład nie wygrałam kolejnego konkursu. Krok w tył? Nie – ćwierć kroku na przód.
Podczas krakowskiej Nocy Poezji 2015 (link do programu: http://www.krakowskienoce.pl/) będzie miało miejsce spotkanie ze zwycięzcą, a także wiele innych ciekawych przedsięwzięć. Oczywiście będę, oczywiście zapraszam. Posłuchamy ludzi, którzy szli trochę dłużej.


Poeta samozwaniec

Samozwańczy poeto
z poezją suwerenną,
tobie wiadomo, że to
dopiero mądrość weną.

Samozwańczy poeto,
z rymem tobie do twarzy,
lecz tyś młodą kobietą,
co się musi zestarzeć.


04.
‘15

piątek, 11 września 2015

Póki co wrzesień

Napisaliśmy go razem. A raczej ja napisałam go z jego słów. Siedzieliśmy na trawie, po Wiśle pływały łabędzie. Powietrze pełne było słońca, a ja znowu miałam przed sobą jakąś przyszłość.

Czasami dobrze jest nie wiedzieć, na co się czeka. Ani na kogo. Czasami dobrze jest dać się porwać biegowi wydarzeń i nie starać na siłę ich przewidywać, determinować, ani umiejscawiać w kalendarzu życia. Taka beztroska pokora (pokorna beztroska?) odziera nas z dorosłości, z wszystkich dźwiganych na barkach lat. I robi się lżej.

Póki co wrzesień. A może jeszcze wcześniej.


A w listopadzie


A w październiku jeszcze nie umieć
światem radować się w pełni,
lecz szumieć już liści zielonych szumem;
chcieć tylko nim życie wypełnić.

A w listopadzie leżeć na trawie
i nurzać się w słońca promieniach.
Do swego wieku się nie przyznawać
i wieku swego nie doceniać.

A w grudniu tęsknić za listopadem,
lecz z roku nowego się cieszyć;
i iść wreszcie stanąć na baczność przed Panem
i nie móc w to szczęście uwierzyć.


11.
‘14