czwartek, 19 października 2017

Współczesna liryka polska

Dowiedziałam się w tym miesiącu, że moje teksty nie wpisują się w nurt współczesnej liryki polskiej. Można (a nawet trzeba) kłócić się z tym osądem, biorąc pod uwagę, że wszelka współczesność w polskiej sztuce zaczęła się po 1945 roku. Niemniej, coby zadowolić moich przyszłych wykładowców z wydziału polonistyki, napisałam „coś”, czego analizie pewnie z chęcią by się oddali.


Kolejny biało-wolno-prześmiewczy

Prześmiewczy, bo biały i wolny,
jak gdyby czarni na zawsze mieli być niewolnikami.
Trzy słowa tu
trzy tam

Pani miała obiekcje
bo od kiedy poezja ma rymy?
Pan milczał.
Wstyd mi z powodu tego, co robię
(Boże, czy miałam prawo postawić ten przecinek?)
ale tego sobie Państwo życzyli.

I jeszcze będę musiała nazwać to wierszem.
Nie, nie mam czelności.

Jeśli tak ma wyglądać współczesna polska liryka…
nie…
to ja będę Polakiem
tylko z dala od was.
A teraz koniec. Zaznaczam
bo z takim chłamem nigdy nic nie wiadomo.


10.
‘17


Natomiast w ślad za Barańczakiem, który twierdził, że nie tłumaczy się dobrej poezji na poezję złą, postaram się uratować ten wpis prawdziwym wierszem.
Ale będzie fajnie na tych studiach…


O poezji


W istnienia schyłkowość zagłębiam się chytrze
za moim w ślad mistrzem, wirtuozem, który
w oddali przygrywa na lirze, na cytrze,
na raz przypędzając niepogody chmury.

Stanąwszy, patrzę, jak leżąc będę konał
wsłuchany w poezji tchnienia przedostatnie.
Fraszką melodyja, heksametrem – chorał,
a czymże jest ten wiersz, tego nikt nie zgadnie.

Ja nic nie napiszę i nic już nie powiem.
Tak życie przegrałem z kretesem. Ten kretes!
całego mnie zawarł w melodii i słowie.
Powinno być smutno, a mimo to nie jest.

Tylko zdążę zakrzyknąć: „Non omnis moriar?!
Jam już jest umarły – ot cała historia”.

11.
‘13