Praca nad samym sobą to praca, która nie
kończy się nigdy. Wiecie to, Drodzy Odwiedzający. Ja tylko przypominam.
Pracować można nad dosłownie każdym aspektem życia, a aspekty te mnożyć w
nieskończoność. I dobrze. Bo bez ograniczeń.
Pracować należy wielowymiarowo. Ja
ostatnio skupiam się na teraźniejszości, co nigdy wcześniej, absolutnie nigdy
mi się nie zdarzało. I pięknie mi się tak żyje, wreszcie jest lekko, typowo
wiosennie. Ale kiedyś było kiedyś. Ale takie kiedyś też można naprawić; można
pracować nad przeszłością. Nie wierzycie? Też nie wierzyłam.
Przed dwoma laty napisałam wiersz, który
ostateczną formę po kilku przeróbkach
przybrał osiemnaście miesięcy później. Był w nim błąd. A błędy trzeba
naprawiać, w najlepszym stopniu eliminować.
Zatem standardowy dwunastozgłoskowiec
przekształcił się w „Bezradość”, której już nie zmienię. Wiosnę sprzed dwóch
lat zostawiłam wiośnie sprzed dwóch lat. I nie mogę doczekać się majowego
rozkwitu tegorocznej. A póki co jest pięknie. Aż oczom nie wierzę.
Bezradość
Już bzy pomalował Mistrz Impresjonista,
niebo ciepłem słońca już się
przyozdabia.
Ja do ciebie co dzień miłość mą ślę w
listach,
ty nie odpowiadasz.
W wyścigu tygodnie giną z miesiącami,
dzwony obwieszczają godzinę wieczoru.
Listy ciążą sercu, choć gdy jestem z
wami
twierdzę, że nie kocham, lecz tylko z
pozoru.
Piszę wciąż na liściach i na śnieżnych
płatach.
Dzień w dzień, że cię kocha, możesz się
nasłuchać,
zatem w tobie pewnie radość ciągle
wzlata;
we mnie cicha skrucha.
05.
‘13
10.
‘14
‘13
10.
‘14
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz