poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Już bzy pomalowane

Praca nad samym sobą to praca, która nie kończy się nigdy. Wiecie to, Drodzy Odwiedzający. Ja tylko przypominam. Pracować można nad dosłownie każdym aspektem życia, a aspekty te mnożyć w nieskończoność. I dobrze. Bo bez ograniczeń.

Pracować należy wielowymiarowo. Ja ostatnio skupiam się na teraźniejszości, co nigdy wcześniej, absolutnie nigdy mi się nie zdarzało. I pięknie mi się tak żyje, wreszcie jest lekko, typowo wiosennie. Ale kiedyś było kiedyś. Ale takie kiedyś też można naprawić; można pracować nad przeszłością. Nie wierzycie? Też nie wierzyłam.

Przed dwoma laty napisałam wiersz, który ostateczną formę po kilku przeróbkach  przybrał osiemnaście miesięcy później. Był w nim błąd. A błędy trzeba naprawiać, w najlepszym stopniu eliminować.

Zatem standardowy dwunastozgłoskowiec przekształcił się w „Bezradość”, której już nie zmienię. Wiosnę sprzed dwóch lat zostawiłam wiośnie sprzed dwóch lat. I nie mogę doczekać się majowego rozkwitu tegorocznej. A póki co jest pięknie. Aż oczom nie wierzę.


Bezradość

Już bzy pomalował Mistrz Impresjonista,
niebo ciepłem słońca już się przyozdabia.
Ja do ciebie co dzień miłość mą ślę w listach,
ty nie odpowiadasz.

W wyścigu tygodnie giną z miesiącami,
dzwony obwieszczają godzinę wieczoru.
Listy ciążą sercu, choć gdy jestem z wami
twierdzę, że nie kocham, lecz tylko z pozoru.

Piszę wciąż na liściach i na śnieżnych płatach.
Dzień w dzień, że cię kocha, możesz się nasłuchać,
zatem w tobie pewnie radość ciągle wzlata;
we mnie cicha skrucha.



05.
‘13

10.
‘14

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz