wtorek, 17 marca 2015

„Wszystko po staremu poza tym, że mam nadzieję”

Boże, jak twardo stąpać po ziemi, gdy ta usypuje się spod stóp? Co jakiś czas się zatrzymuję, bo teren staje się zbyt grząski, niestabilny. I albo jest to faktyczny stan rzeczy, albo zwykłe wymówki. Rozważam to zatem do momentu, gdy uspokajam się na tyle, by iść dalej. Tak funkcjonuję. Gdy jest dobrze – działam, gdy jest źle – czekam, aż będzie dobrze. Nie wiem czy słusznie, nie wiem. Ale tak właśnie funkcjonuję. Może kiedyś to zmienię.
Wiersz pisany, gdy było źle, choć umiarkowanie. Nie najmocniejszy, nie ten najbardziej mnie bolał. Ten bowiem ma w sobie odrobinkę nadziei. Którą czasami, nawiasem mówiąc, gdybym mogła, łykałabym w tabletkach, w kapsułkach, wstrzykiwała dożylnie.
Ale to nic. „Wszystko to nic”. Byle nie trwać tak zbyt długo.

Albowiem fakt, że dziś jest gorzej (nie po raz pierwszy z resztą, i nie po raz ostatni) nie znaczy, że jutro nie będzie dobrze.

Przegrani zwieszają głowy. My patrzymy wzwyż.

Pisany, gdy było źle, i gdy nie miało być lepiej. Ale to już czas przeszły. Dzięki Bogu niedokonany.


Pierwsza z nocy czerwca

Lecz oto wschodzi księżyc w pierwszą z nocy czerwca,
co wiarę z sobą niesie i cnotę, i świeżość;
drzew korony od nieba odcina, chce szeptać:
„Ty wszystko już masz w sercu, o nic więcej nie proś.”

Spoglądam na gwiazdy, z którymi dzielisz niebo.
Starasz się przysłonić i przyćmić migotliwe
ich słowa nieskromną adoracji potrzebą,
na równi ze mną tonąc w rozpaczy przypływie.


07.
‘14

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz