wtorek, 17 lutego 2015

Post postwalentynkowy

Jeszcze połowa lutego przed nami, a świat już domaga się wiosny. Trzynastego z zaczytania wyrwały mnie odgłosy muchy obijającej się o szybę, kilka godzin później, gdy uchylałam drzwi na taras, by wypuścić mojego psa na dwór, na głowę spadła mu biedronka. Na parapecie w kuchni mama ustawiła rządek kolorowych hiacyntów. Naprawdę mnie to zadziwiło. Do tej pory byłam święcie przekonana, że, wzorem lat poprzednich, długa i mroźna zima wciąż jeszcze przed nami. A tu proszę…
W „Zwierciadle” Janusz Gajos prowadzi Fotoblog. W każdym numerze drukowane są piękne fotografie jego autorstwa, nad nimi motto. Nie słowa mnie jednak tym razem urzekły, lecz pejzaż. Polski, zimowy, słoneczny. Lubię powtarzać, że jak się naczytam, to później piszę. Ale nie tylko. Jak się naoglądam, to również. I choć śniegu na tej fotografii nie da się przeoczyć, mój mózg zobaczył krajobraz wiosenny. Świeżość z niej emanuje. Niemalże przedletnia.
Walentynki jednak z latem niewiele mają wspólnego, ale jakoś przydałoby się skleić te dwa wątki, zatem (najprościej, jak tylko można): kochajmy się!, że tak pozwolę sobie powtórzyć po panu Mickiewiczu, i stale bądźmy w sobie zakochani. Ale od czasu do czasu zakochujmy się też w świecie. Bo jest w czym.


Przecież mogę

W jasność zapatrzeć się krajobrazu
nad ścieżki, którymi nikt ani razu
nie szedł ni myślą do marzeń nie zdolną;
i miękko w ciszę wstąpić śródpolną.
Przecież mi wolno.

Iść w nabożnego stanie zachwytu
po życie wolności i wiecznych świtów;
a przyodziawszy swą świeżą powłokę,
na zawsze wybrać z dwóch trzecią drogę.
Wszak przecież mogę.

02.
‘15

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz