Rokrocznie na początku lipca dopada mnie
lęk przed przyszłością. Bo o ile tej dalszej nie mogę się doczekać, o tyle przeraża
mnie ta, która właśnie się zaczyna. Zawsze przytłaczał mnie ogrom przestrzeni o
czasu, jakie niosą ze sobą wakacje, zupełnie, jak gdybym stała na skraju pustyni
– pustynia skazuje na przestrzeń, wakacje – na czas. I ja sama po raz kolejny
mam wymyślić, jak go wykorzystać…?
Tak. No to wymyślam.
Co jakiś czas przypominam sobie (dość
niedorzeczne, ale o tym za moment) pytanie z serii tych motywujących: Kiedy po
raz ostatni zrobiłeś coś po raz pierwszy w życiu? Może zachęcać do refleksji,
może zachęcać do działania. Może też być dla niektórych śmieszne – dla tych
bowiem jedyną słuszną odpowiedzią jest albo: „Wyobraź sobie, że dzisiaj!”,
albo: „Wyobraź sobie, że wczoraj”, jeśli akurat dzień dopiero się zaczyna. Wraz
z upływem godzin odpowiedź nr 2 powinna nieodwołalnie zamieniać się w odpowiedź
nr 1. I tak codziennie.
Czy piszę bzdury, o których nie mam
pojęcia, tak naprawdę całymi dniami przesiadując samej w domu? Nie, wszak nie
mam na myśli spływu kajakowego w środę, lotu na paralotni w czwartek, a lotu do
Azji w piątek. A może…?
Myślę o małych rzeczach, w których kryje
się magia chwili, a które dają choć odrobinę satysfakcji z nowego, ciekawego
doświadczenia. Dni mogą się ze sobą zlewać, a doświadczenia na siebie nakładać,
ale coś coś mimo wszystko powinno je od siebie różnić. Dzisiejszy poranek
spędziłam na układaniu mozaiki na blacie stolika ogrodowego. Wczoraj po raz
pierwszy malowałam kawałki szkła. Przedwczoraj po raz pierwszy tłukłam słoiki i
butelki. I było super.
Zatem, Drogi Odwiedzający, co Ty
zrobiłeś dziś po raz pierwszy w życiu?
P.S. A dwa lata temu po raz pierwszy i,
jak dotąd ostatni, napisałam wiersz o śmiejących się w noc sąsiadach.
Śmiech
nocny
do
sąsiadów
Uniósł się pod niebo śmiech tak bardzo
letni,
perlisty, beztroski, wszak prócz towarzyszy
zabaw (a te przednie) nikt go nie usłyszy
w nocy – ją niebawem sierp księżyca zetnie.
Uniósł się i dźwięczy, od ulic odbija,
od domów, ich dachów, od kostki brukowej,
i kołuje pijany wśród nocy sierpniowej
zdziwion, że czas konać, chociaż noc nie mija.
perlisty, beztroski, wszak prócz towarzyszy
zabaw (a te przednie) nikt go nie usłyszy
w nocy – ją niebawem sierp księżyca zetnie.
Uniósł się i dźwięczy, od ulic odbija,
od domów, ich dachów, od kostki brukowej,
i kołuje pijany wśród nocy sierpniowej
zdziwion, że czas konać, chociaż noc nie mija.
07.
‘14
‘14
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz