Napisaliśmy go razem. A raczej ja
napisałam go z jego słów. Siedzieliśmy na trawie, po Wiśle pływały łabędzie. Powietrze
pełne było słońca, a ja znowu miałam przed sobą jakąś przyszłość.
Czasami dobrze jest nie wiedzieć, na co
się czeka. Ani na kogo. Czasami dobrze jest dać się porwać biegowi wydarzeń i
nie starać na siłę ich przewidywać, determinować, ani umiejscawiać w kalendarzu
życia. Taka beztroska pokora (pokorna beztroska?) odziera nas z dorosłości, z
wszystkich dźwiganych na barkach lat. I robi się lżej.
Póki co wrzesień. A może jeszcze
wcześniej.
A
w listopadzie
A w październiku jeszcze nie umieć
światem radować się w pełni,
lecz szumieć już liści zielonych szumem;
chcieć tylko nim życie wypełnić.
A w listopadzie leżeć na trawie
i nurzać się w słońca promieniach.
Do swego wieku się nie przyznawać
i wieku swego nie doceniać.
A w grudniu tęsknić za listopadem,
lecz z roku nowego się cieszyć;
i iść wreszcie stanąć na baczność przed Panem
i nie móc w to szczęście uwierzyć.
11.
‘14
światem radować się w pełni,
lecz szumieć już liści zielonych szumem;
chcieć tylko nim życie wypełnić.
A w listopadzie leżeć na trawie
i nurzać się w słońca promieniach.
Do swego wieku się nie przyznawać
i wieku swego nie doceniać.
A w grudniu tęsknić za listopadem,
lecz z roku nowego się cieszyć;
i iść wreszcie stanąć na baczność przed Panem
i nie móc w to szczęście uwierzyć.
11.
‘14
Stawiam na pokorną beztroskę ;)
OdpowiedzUsuńZdrowe podejście.
Usuń