niedziela, 14 grudnia 2014

Nas troje

Śnieg jeszcze nie pada, przynajmniej nie w Krakowie. W tym roku również grudzień mało grudniowy. Tylko przytłaczająca długość nocy się zgadza. Łatwo się w nich zatracić, stracić poczucie czasu. I poddać przemijaniu.


Pozwól, zapłaczę

Pozwól, zapłaczę dziś na twym ramieniu,
nie będzie to wcale przesada,
gdy powiem: „Się boję żyć w nieistnieniu,
choć śnieg tak jak padał, wciąż pada.

Niezmiennie świat złoci i bez ustanku
co rusz nam od tak przypomina:
starzeć się będzie na drewnianym ganku
przed chwilą zrodzona dziecina.

To nie są, kochana, moje zamiary,
wiesz, że się tym dzieckiem być boję.
Więc możem ja człowiek zbyt małej wiary,
co widzi ze śmiercią nas troje?

Niech będzie na wieczność i pod niebiosa
pamięci ulotność przeklęta!
Wciąż widzę cię w śmiechu, w rozwianych włosach,
ja taką cię właśnie pamiętam…

Pamiętam śniegi, co już są za nami,
pamiętam twą miłość po prostu.
Więc ważne, że z twymi pięknymi oczami
ułożyć się mogę dziś do snu.”


05.
‘14

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz