wtorek, 9 grudnia 2014

ma coś zawsze stać się

Doradził mi pisanie bloga. A z racji tego, że ostatnio otrzymałam od niego, nie dość że całkiem sporo, to w dodatku bardzo ważnych dla mnie rad, posłuchałam. Ten post powstał kilka dni temu, w imieniny mojej mamy, w chwilę po tym, jak skończyłam czytać. Nie istotne co. Kiedyś, od innego człowieka, tym razem znacznie starszego, usłyszałam, że jeśli chcę być w przyszłości tłumaczem literatury pięknej, muszę czytać. Czytać wszystko, z każdej dziedziny. Więc czytałam, a teraz piszę. Zawsze bowiem piszę, gdy się uprzednio dostatecznie dużo naczytam. I bardzo podoba mi się ta zależność. Jeszcze bardziej podoba mi się, że czasami wystarczy jeden wers, by pomysł na wiersz pojawił się sam.
Teraz czytam Pata Conroy’a, Juliana Tuwima i Harper’s Bazaar. Ale znacznie częściej, niż o tym, co aktualnie czytam, pisać będę o tym, co napisałam.
Dziś dziewiąty grudnia dwa tysiące czternastego roku. Za miesiąc moje dwudzieste urodziny.


Pisarstwo

Teksty giną w niepamięci,
słowa rozmywają w czasie.
Coś ma jednak zapaść w duszę,
ma coś zawsze stać się.

Migotliwą bez konturów
w cichą ciemność wciąć się smugą,
lub jak ostrze rozciąć życie
i w sercu tkwić długo.

Lecz jak szybko stal rdzewieje –
dzień mrok kończy. Oczywiste
nic już nie jest, a mimo to
czas rozpocząć występ.


11.
'14

1 komentarz: