Ósmego stycznia powiedziałam, że się
uda. No to się udało. Pamiętacie, Drodzy Odwiedzający, wyzwanie czytelnicze, o
którym wspominałam rok temu?
( o, tutaj link: http://wlasnieprzestajepadac.blogspot.com/2015/12/przeczytaj-tyle-ile-mierzysz.html
)
W 2016 dostałam bardzo dużo czasu, a ów manną molowi książkowemu! Wśród 64 przeczytanych
pozycji znalazło się kilka pereł (Ocalone
w tłumaczeniu jako prace zebrana Stanisława Barańczaka, Czarownica z Funtinel autorstwa Alberta
Wassa, Księga imion Jill Gregory i
Karen Tintori, Chłopcy Andrzeja
Saramonowicza <po raz pierwszy od
bardzo dawna śmiałam się podczas lektury>, Pomaluj to na czarno Jannet Fitch, Adwokat spraw ostatnich Pawła Szlachetko). I jeden koszmar. Księga życia Gregory’ego Samaka, której
nie porzuciłam tylko przez wzgląd na zapłacone na nią pieniądze, chętnie
odsprzedam/ oddam w dobre ręce/ nawet w złe oddam...
Podjął ktoś może wyzwanie? Zamierza w
tym roku?
P.S. 15 książek taszczonych w plecaku z
Sandomierza do Krakowa (a przynajmniej z domu do samochodu, z samochodu do
mieszkania z kotem) ważyło 11 kilogramów. Ciekawe, czy ktoś wpadł kiedyś na
pomysł przeczytania nie tyle, ile mierzy, co tyle, ile waży…
Wróbel
Wróbel zatańczył na parapecie
stroskanej, smutnej, acz młodej kobiecie,
po czym odfrunął chyży, malutki,
zabrawszy z sobą szare jej smutki.
Kochajcie wróbelka, kobiety!
04.
‘16
stroskanej, smutnej, acz młodej kobiecie,
po czym odfrunął chyży, malutki,
zabrawszy z sobą szare jej smutki.
Kochajcie wróbelka, kobiety!
04.
‘16
Po amerykańsku w ojczyźnie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń